14 maja kilkunastu mieszkańców Głuchołaz przyjechało do stolicy, aby zamanifestować swoje niezadowolenie z braku decyzji Rządu w sprawie budowy kanału ulgi. Protestujący zebrali się przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, trzymając transparenty z hasłami: ,,Tak dla kanału ulgi! Nie dla kolejnej katastrofy! Głuchołazy żądają skutecznej ochrony przeciw powodzi!".
- Nie jesteśmy tu dla rozgłosu. Jesteśmy tu, bo boimy się o nasze domy, dzieci, przyszłość. Ile jeszcze razy mamy sprzątać po wodzie i płakać po straconym dorobku życia? – mówi pani Ewelina, mieszkanka ul. Andersa, jednej z najbardziej dotkniętych dzielnic.
Powódź, która wstrząsnęła regionem
We wrześniu 2024 roku, w wyniku intensywnych opadów i wezbrania rzeki Białej Głuchołaskiej, Głuchołazy znalazły się pod wodą. W ciągu kilku godzin zalanych zostało ponad 300 domów, zniszczona została infrastruktura drogowa, a szkody oszacowano na ponad 150 milionów złotych. Mimo licznych obietnic ze strony polityków, po ośmiu miesiącach od tragedii realne działania w sprawie budowy kanału ulgi wciąż się nie rozpoczęły.
Dlaczego kanał ulgi jest potrzebny?
Koncepcję rozwiązania problemu powodzi w Głuchołazach opracowali prof. Bogusław Szuba, architekt związany z Państwową Akademią Nauk Stosowanych w Nysie, oraz prof. Józef Sawicki, emerytowany wykładowca Politechniki Wrocławskiej. Projekt przewiduje budowę dwóch podziemnych tuneli o średnicy 7 metrów i długości około 2 kilometrów. W sytuacji podniesionego poziomu wód w rzece Białej Głuchołaskiej, nadmiar wody miałby być kierowany tymi tunelami poza miasto – bezpośrednio do planowanego zbiornika retencyjnego w pobliżu Bodzanowa. Szacowany koszt inwestycji wynosi około 400 milionów złotych. Kanał ulgi mógłby odprowadzać nawet 200 metrów sześciennych wody na sekundę, znacząco zmniejszając ryzyko zalania Głuchołaz. Projekt ten był rozważany już wcześniej – po powodzi w 1997 roku – jednak nigdy nie wszedł w fazę realizacji. - To rozwiązanie znane i sprawdzone w wielu krajach. Kanał ulgi to nie fanaberia, to konieczność- – mówił podczas protestu Andrzej Rutkowski, inżynier hydrotechniki z Nysy, który wspiera mieszkańców Głuchołaz w działaniach społecznych.
Odpowiedź Rządu – cisza i niepewność
Godzinny protest mieszkańców Głuchołaz w stolicy miał swój finał pod budynkiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. – Nasza petycja została formalnie odebrana przez przedstawiciela departamentu skarg i petycji w KPRM. Teraz strona rządowa ma 30 dni na udzielenie pisemnej odpowiedzi – przekazał Piotr Trembecki, społecznik i główny inicjator protestu. Najważniejszym żądaniem demonstrantów jest uwzględnienie budowy kanału ulgi dla Głuchołaz – oraz kolejnego dla Nysy – w opracowywanym obecnie przez Wody Polskie programie ograniczania ryzyka powodziowego dla zlewni Nysy Kłodzkiej. Pomimo wcześniejszych zapowiedzi władz centralnych, żaden z kluczowych przedstawicieli Rządu nie spotkał się z demonstrantami. Rzecznik Ministerstwa Infrastruktury w krótkim oświadczeniu przesłanym mediom zapewnił, że „sprawa Głuchołaz jest analizowana” i że „prowadzone są prace nad koncepcją zabezpieczeń przeciwpowodziowych w regionie”.
Kanał ulgi pod znakiem zapytania. Rząd czeka na decyzję Czech
Twórcy programu przygotowywanego przez Wody Polskie na razie z rezerwą podchodzą do propozycji budowy kanału ulgi. Swoje konkretne działania w zakresie zabezpieczenia Głuchołaz uzależniają od decyzji władz Czech, ponieważ to właśnie na ich terytorium znajduje się większa część zlewni rzeki Białej Głuchołaskiej. Tymczasem, jak przyznał niedawno minister Marcin Kierwiński, pełnomocnik rządu ds. przeciwdziałania powodziom, rozmowy z czeską stroną są „trudne”.
– Moim zadaniem jest wspieranie realizacji programu redukcji ryzyka powodziowego w zlewni Nysy Kłodzkiej i dążenie do zapewnienia jego finansowania. Decyzje dotyczące lokalizacji konkretnych zabezpieczeń powinny jednak należeć do specjalistów, nie polityków – skomentował Marcin Kierwiński.
Minister Kierwiński podkreśla, że ostateczny głos należeć będzie do ekspertów, a nie polityków. Mieszkańcy zapowiadają, że nie złożą broni i będą dalej walczyć o bezpieczeństwo swojego miasta.
Napisz komentarz
Komentarze