Radny Mariusz Migała już podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Głuchołazach alarmował, że sprawa jest poważna i wymaga natychmiastowych działań. – Tam może dojść do nieszczęścia – przestrzegał, wskazując na konkretne przypadki: – Huśtawki z zerwanymi łańcuchami, przerdzewiałe konstrukcje, zbutwiałe drewno i wystające gwoździe – to tylko niektóre z usterek, z którymi codziennie mierzą się najmłodsi mieszkańcy miasta.
Sprawą zainteresowali się również rodzice. W rozmowach z naszą redakcją przyznają, że boją się o zdrowie swoich dzieci, ale jednocześnie nie mają alternatyw. – Nie każdego stać na dojazd do większego miasta czy płatnej bawialni. A dzieci potrzebują ruchu – mówi pani Anna, mama dwóch chłopców z dzielnicy Zatorze.
Problem dotyczy nie tylko centrum Głuchołaz, ale także okolicznych osiedli i wsi należących do gminy. W wielu miejscach wciąż widać ślady żywiołu, który w 2024 roku zniszczył drogi, podmył fundamenty budynków i zatopił place zabaw.
Radny dodał, że niebezpieczne place zabaw należy bardzo dobrze zabezpieczyć. Dotychczas ogradzano je taśmą, która w końcu zostaje zrywana i dzieci korzystają z atrakcji placów, tym samym ryzykując , ze skończy się to tragedią.
W tej sytuacji konieczna jest inspekcja tychże parków rozrywki, aby stwierdzić, które nadają się do użytku, a które powinny zostać wykluczone.
Te, które stwarzają potencjalne zagrożenie powinny zostać specjalnie oznakowane znakami typu: ,,wejście na własną odpowiedzialność”.
Burmistrz Głuchołaz zapytany przez radnego Mariusza Migałę, dlaczego place zabaw nie są odrestaurowywane odpowiada: - Cały czas czekamy na środki rządowe, które są na to przeznaczone. Moglibyśmy to naprawiać z własnych pieniędzy, tylko po co, skoro lada moment, mam nadzieję, wpłyną pieniądze rządowe, które na to będziemy mogli przeznaczyć.
Radny Migała wyjaśnia: - Problem polega na tym, że choć place zabaw są zniszczone, to tam się bawią dzieci! Ostatnio naliczyłem na placu zabaw przy ul. Moniuszki 30 osób! Dopytywał, czy jest znany termin, w którym rządowe fundusze zostaną wypłacone i czy gmina posiada ewentualne zabezpieczenie na wypadek zdarzeń losowych. – Zgadzam się, że pomoc rządowa jest ważna, ale nie możemy czekać, bo na tych zniszczonych placach zabaw przez wakacje będą się bawić dzieci! - zaznaczył.
– Nie znam terminu. Jest zgłoszone do rządowej aplikacji odbudowy po powodzi i czekamy – poinformował Burmistrz Szymkowicz.
Radny Mariusz Migała zasugerował, by do czasu uzyskania środków finansowych dla gminy usunąć z placów zabaw najbardziej zniszczone urządzenia. Podkreślał, że można to zrobić bez konieczności oczekiwania na specjalistyczne ekspertyzy. – Nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek zaakceptował korzystanie z tych placów w obecnym stanie! – skomentował stanowczo.
Dzieci nie czekają. Codziennie wspinają się na przeżarte rdzą zjeżdżalnie i bujają się na nadłamanych belkach.
Pozostaje pytanie: czy musi dojść do tragedii, by coś się zmieniło?
Napisz komentarz
Komentarze