Do tej pory w Polsce mówiło się głównie o rosnącej popularności e-samochodów z Chin. Teraz jednak statystyki pokazują, że chodzi nie tylko o auta elektryczne, ale o wszystkie pojazdy produkowane w dalekiej Azji.
Z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) wynika, że w ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku zarejestrowano ponad 28,9 tys. nowych samochodów chińskiej produkcji – to aż pięciokrotnie więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.
Eksperci przewidują, że jeśli tempo wzrostu się utrzyma, do 2028 roku liczba chińskich samochodów na polskich drogach może przekroczyć milion.
Nieznane marki
„Rzeczpospolita” podaje, że udział pojazdów z Chin w rynku nowych aut osobowych w Polsce wzrósł z 1,4 proc. w 2024 roku do 6,8 proc. w 2025 roku. Dynamika sprzedaży marek chińskich bije wszelkie rekordy. I to w tempie niedostępnym dla wielu znanych producentów z Europy czy Japonii.
Wiele z tych nazw przeciętnemu Polakowi niewiele mówi. Jedzie swoim europejskim autem i mija billboardy z reklamami chińskich samochodów. Czasem rozpozna logo MG – marki o brytyjskich korzeniach, dziś należącej do chińskiego koncernu – ale pozostałe nazwy pozostają zagadką.
Tymczasem marka Omoda odnotowała w Polsce ponad 1400-procentowy wzrost sprzedaży rok do roku, zajmując 22 miejsce w rankingu popularności Instytutu Samar.
– Niedawno wyświetliła mi się w internecie reklama marki Jaecoo. Nie miałem pojęcia, co to takiego, ale potem zobaczyłem billboardy z SUV-em tej firmy. Okazało się, że reklamuje się dealer tych samochodów – mówi pan Michał.
I przyznaje, że coraz częściej zaskakują go marki aut, które widzi na drogach. – Do niedawna sprawa była prosta: renault, ford, opel, mercedes. Teraz wielu nazw nawet nie znam – dodaje.
Tymczasem wspomniane Jaecoo rok temu sprzedało w Polsce zaledwie siedem aut, a dziś może pochwalić się ponad 4,2 tys. zarejestrowanych pojazdów. To więcej niż osiągają tacy gracze jak Honda czy Seat.
Nawet milion
Prezes Superauto.pl Kamil Makula prognozuje, że w ciągu trzech lat sprzedaż chińskich aut w Polsce może sięgnąć miliona sztuk. Coraz więcej klientów indywidualnych decyduje się bowiem na nowe, tańsze samochody z Chin, rezygnując z zakupu używanych aut znanych marek zachodnich.
„Rzeczpospolita” zauważa, że chiński rząd traktuje branżę motoryzacyjną jako strategiczną gałąź gospodarki, co przekłada się na silne wsparcie eksportu. Za chińskimi samochodami przemawiają także niskie koszty produkcji, a w ostatnich latach również wyraźna poprawa jakości.
Rosnąca popularność chińskich marek rodzi pytania o przyszłość rodzimego sektora motoryzacyjnego.
Historia lubi się powtarzać
Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, przypomina, że podobne fale zmian już się w historii motoryzacji zdarzały.
– Po raz pierwszy w latach 70., kiedy na Zachodzie jak grzyby po deszczu wyrastały salony takich marek jak Toyota, Honda, Mazda czy Nissan (w Stanach znany jako Datsun) – mówi.
Dodaje przy tym, że europejscy producenci aut obecnie przegrywają walkę o rynek i mogą ją przegrać ostatecznie.
Chrabota tłumaczy, że niemieckie samochody są dziś zbyt drogie, zbyt skomplikowane i niedostatecznie nowoczesne.
– Zmiana kursu europejskiej czy amerykańskiej motoryzacji w krótkim czasie, kiedy Chińczycy zdobywają rynek, jest po prostu niemożliwa. Na dodatek to problem nie tylko Niemców, Francuzów czy Włochów. Także nasz, bo Polska jest potęgą w branży automotive – podkreśla.
                                                            






                
Napisz komentarz
Komentarze