Jeszcze przed powodzią była to spokojna, choć skromna ulica – domy jednorodzinne, kilka starszych budynków, ogródki, dzieci jeżdżące na rowerach. Dziś – pełna wyrw, błota i piachu. Po asfalcie nie zostało ani śladu. Mieszkańcy mówią wprost: czują się jak obywatele drugiej kategorii.
– Kiedy pada deszcz, nie da się przejść bez kaloszy. A jak wyschnie, to kurz wdziera się do domów przez każde okno. My tu żyjemy, nie na placu budowy – mówi pani Irena, mieszkanka Andersa od ponad trzydziestu lat.
Problem w tym, że choć prace zabezpieczające wykonano stosunkowo szybko – ułożono tymczasowe płyty betonowe i utwardzono część poboczy – to zasadniczy remont nawierzchni nie nastąpił do dziś. Jak ustaliliśmy, przetarg na odtworzenie asfaltu ogłoszono dopiero w maju, a rozstrzygnięcie przewidziano na koniec czerwca. Jeśli nie będzie odwołań, to realny termin rozpoczęcia prac to… sierpień.
– Mieliśmy nadzieję, że jako jedna z najbardziej zniszczonych ulic, Andersa będzie priorytetem. Tymczasem wygląda na to, że znów ktoś o nas zapomniał – dodaje pan Tomasz, ojciec dwójki dzieci. – Codziennie wożę córkę do szkoły przez te dziury. Samochód już drugi raz był u mechanika z powodu zawieszenia.
Urzędnicy tłumaczą się procedurami. Gmina pozyskała środki z funduszu przeciwdziałania skutkom klęsk żywiołowych, ale – jak podkreśla zastępca burmistrza ds. inwestycji – wszystko musi odbywać się zgodnie z przepisami.

– Rozumiemy frustrację mieszkańców, ale nie możemy działać z pominięciem prawa. Procesy administracyjne, dokumentacja, przetargi – to wszystko trwa – mówi w rozmowie z nami zastępca burmistrza Głuchołaz, Roman Sambor – Zapewniam, że ulica Andersa jest na naszej liście priorytetów i jeśli tylko warunki pogodowe pozwolą, prace ruszą latem.
Dla mieszkańców to marne pocieszenie. Wielu z nich czuje się bezsilnych i zmęczonych ciągłym czekaniem. Społeczny komitet mieszkańców Andersa zapowiada, że jeśli do końca lipca nie pojawi się konkretny harmonogram robót – będą interweniować wyżej, nawet na szczeblu wojewódzkim.
– Już raz straciliśmy dachy i poczucie bezpieczeństwa. Nie chcemy stracić jeszcze godności – mówią.
Ulica Andersa w Głuchołazach nie jest jedynym miejscem, które czeka na odbudowę. Ale jest symbolem tego, jak łatwo zapomina się o ludziach, którzy żyją z dala od głównych traktów i urzędowych korytarzy.
Napisz komentarz
Komentarze